Spowiedź trwała z pół godziny, a choć osłabiony był bardzo i o swej sile podnieść się nie mógł, do Komunii zażądał wstać i uklęknąć.
Chciał ksiądz kanonik odwieść od tego, ale się nie dał.
- Z Panem Bogiem żartów nie ma, panie kochanku - rzekł. - Radziwiłł czy prosty chłop musi mu czołem bić. Ja grzeszny człowiek jestem.
Narzucono mu więc futro i wzięliśmy go pod pachy, podtrzymując do Komunii świętej, przed którą bił się w piersi ze skruchą wielką. Złożyliśmy go potem nazad do łóżka, a przez chwilę ze zmęczenia i impresji przemówić nie mógł słowa
J.I. Kraszewski "Ostatnie chwile Księcia Wojewody "Panie Kochanku", w: "Król w Nieświeżu", Warszawa 1962, s. 309