"Proboszcz nie jest showmanem, a liturgia nie jest teatrem rozmaitości. Nie będzie się też cieszyć powodzeniem, jeśli zechce być towarzystkim kółkiem rozrywkowym. Coś takiego może się ewentualnie wytworzyć w wyniku związanych z tym spotkań i kontaktów, ale sama liturgia musi być czymś więcej. Musi ukazywać wyraźnie, że otwiera się tu pewien wymiar egzystencji, którego wszyscy skrycie szukamy: obecność tego, czego nie można zrobić samemu - teofania, Tajemnica a w niej uznanie mocy Bożej, która włada całym istnieniem i która sama tylko potrafi uczynić je dobrym, tak że przy wszystkich napięciach i cierpieniach może ono być przez nas przyjęte*"
Benedykt XVI "Nowa pieśń dla Pana"
*Dlatego błędna jest rozpowszechniona tu i ówdzie teoria, że liturgię można właściwie celebrować tylko z kapłanem, którego się zna, i tylko we wspólnocie wiernych, którą się zna. W ten sposób liturgia spada całkiem wyraźnie do poziomu pewnego obrzędu społecznego. Czymś wspaniałym w katolicyzmie jest przecież to, że żaden wierzący nie jest dla drugiego kimś obcym i że tem, gdzie jest wiara, każdy wierzący jest u siebie w domu.