Wydaje mi się, że właśnie pokusą naszego aktywnego i racjonalistycznego społeczeństwa jest spoglądanie na Kościół przez pryzmat komisji, gremiów i obrad. Ludzie chcieliby Kościół uczynić bardziej namacalnym i praktycznym tworem, chcieliby w nim widzieć poniekąd ludzkie dzieło, w którym większość decyduje, w co mamy wierzyć, w co nie możemy wierzyć itp. Ale przy takim podejściu tylko by go od siebie odsunęli. Kościół nie sięgałby już życia - a tym bardziej Boga.
By dobrze zrozumieć Kościół, musimy go rozpatrywać przede wszystkim od strony liturgii. Tutaj Kościół jest najbardziej sobą, tutaj Chrystus stale go porusza i odnawia. W liturgii musimy żyć Kościołem od strony Pisma Świętego, sakramentów, wielkich modlitw chrześcijańskich. Właśnie w ten sposób można, jak mówi Leon I Wielki, stopniowo rozwiać dym, który utrudnia widoczność, usunąć piasek, który nam sypnięto w oczy.
A wówczas dostrzeżemy, że Kościół sięga znacznie głębiej. Że przynależy doń wspólnota świętych, wspólnota tych, którzy nas poprzedzali – obejmująca również prostych, bezimiennych świętych. Że Kościół żyje w wielu wierzących, którzy czują się wewnętrznie związania z Chrystusem, i że jego korzenie sięgają przede wszystkim samego Chrystusa. Chrystus jest niezmienną siłą, która ożywia ten winny krzew i pozwala mu wydawać owoce. W tym sensie można powiedzieć, że właściwa rzeczywistość Kościoła znacznie przekracza wszystko, co można w nim uchwycić metodami statystycznymi czy spowodować uchwałami. Kościół jest organizmem, w którym obieg życia zaczyna się w samym Chrystusie.
kard. Joseph Ratzinger
"Bóg i świat" wywiad przeprowadził Peter Seewald