2009-02-19

Msze dla dzieci cz.1

"Do "cieni" polskiej odnowy liturgicznej trzeba też zaliczyć to, iż często zbyt "infantylnie" organizuje sie Eucharystię dla dzieci, starając się na siłę je zainteresować i zabawić; stosuje się rozmaite rekwizyty, używając przy tym języka zniżającego się do poziomu nieudolnego naśladowania gwary uczniowskiej czy polszczyznopodobnej "gwary telewizyjnej". Zdaje się, że wielu duszpasterzy nie zrozumiało idei mszy św. dla dzieci. Dyrektorium o mszach świętych z udziałem dzieci wydane w 1973r. zaleca takie praktyki, ale nie w niedzielę, lecz w jakimś dniu powszednim. Tymczasem wielu ma głębokie, choć niczym nieuzasadnione przekonanie, że taka msza to norma. Do posługi lektora dopuszcza się dzieci, które nie są w stanie ze zrozumieniem odczytać, często trudne, teksty biblijne. Zamienia się psalm międzylekcyjny na jakąś pieśń, a Gloria w okresie Bożego Narodzenia na kolędę. Osobno sprawuje się liturgię dla dzieci oddzielnie dla rodziców, zamiast jednoczyć całe rodziny na celebracji mszalnej. Pomysł osobnych mszy dla dzieci i osobnych dla młodzieży ma jeszcze inny negatywny skutek. Kościół włącza się w ten sposób w nurty współczesnej kultury, która podkreślając różnice pokoleniowe, rozbija więzi rodzinne. Udział we mszy św. nie jest już wspólnym doświadczeniem rodziny. Nawet jeśli rodzice idą na tę samą godzinę, to stoją gdzieś z daleka. Dzieci sobie, młodzież sobie, dorośli sobie. Osobno się bawią, osobno pracują, osobno się modlą. W dalszej perspektywie może to być groźne. Papież Jan Paweł II w liście apostolskim Dies Domini przypomniał jasno, że w niedzielnej mszy św. "chrześcijańskie rodziny znajdują (...) jeden z najbardziej wyrazistych znaków swej tożsamości i <> jako <>, gdy rodzice przystępują wraz z dziećmi do jednego stołu słowa i Chleba życia".



o.Marek Augustyn OFMConv
"Geneza i rozwój soborowej ideii Liturgii"

2009-02-18

Zasługa abp. Lefebvre'a

"Jeśli wciąż uważamy Mszę za ofiarę, Kościół zawdzięcza to arcybiskupowi Lefebvre."



abp Rawenny kazanie na Boże Ciało skierowane do księży

2009-02-16

Małżeństwo - czym jest?

"Początkiem rodziny jest zatem w zupełnej swobodzie powzięte postanowienie dwojga ludzi różnej płci zawarcia trwałego związku dla wspólnego życia w miłości wzajemnej. Różni właściwościami i zadaniami życiowymi, mimo to uzdolnieni przez naturę fizycznie i duchowo do harmonijnego współżycia, zostali stworzeni, aby się wzajemnie uzupełnić i tak zaspokoić wspólne tęsknoty i pragnienia. Miłość małżeńska różni się zasadniczo od żądzy jedynie fizycznego posiadania i zmysłowej rozkoszy. Jest to samotność we dwoje, która opromienia ciepłem zimną i twardą rzeczywistość życiową, ciche schronienie w troskach i trudnościach, wzajemna pomoc i oparcie, przystań bezpieczna dwu istot, w której szukają i znajdują wyraz i symbol duchowej łączności, oddania się i poufnej, trwałej miłości i wierności. Małżeństwo służy do zaspokojenia, ale zarazem i do opanowania potężnego popędu, aby przestał on być czynnikiem rozkładowym, a stał się podstawą szczęścia rodzinnego i społecznego ustroju"



Dr. Piotr Ketter "Chrystus a kobiety"

2009-02-15

Duch Liturgii - Misterium chrześcijańskiego ołtarza cz.1

Hanna Maria Giza - ksiądz profesor Bogusław Nadolski -
ojciec Tomasz Kwiecień OP - Paweł Kula


Hanna Maria Giza: Konstytucja o Liturgii Świętej od swych pierwszych słów nazwa Sacrosanctum Concillium stała się najważniejszym tekstem Soboru Watykańskiego II, który rozpoczął swe obrady, swoje prace właśnie od obrad nad świętą liturgią. W powszechnej świadomości Kościoła to reforma liturgiczna jest największym dokonaniem tamtych lat. Kard. Joseph Ratzinger, dziś papież Benedykt XVI był jednym z pracujących w tek inżynierów Vaticanum Secundum , o którym niektórzy mówią, że było to swego rodzaju trzęsienie ziemi w kwestiach liturgicznych dla całego Kościoła. A jednak nie ustalono konkretnego kształtu reformy liturgicznej, co nie pozostało bez pewnych konsekwencji. Duch Liturgii książka kard. Josepha Ratzigera została przyjęta w świecie jako zarys odbudowy liturgii katolickiej i zaproszenie do szkoły modlitwy.
Witam gości. W studiu w Warszawie ksiądz profesor Bogusław Nadolski – teolog, liturgista, były wykładowca na Uniwersytecie Kardynała Wyszyńskiego w Warszawie i wieloletni kierownik Katedry Teologii i Liturgii, autor książki „Misterium chrześcijańskiego ołtarza” , w studiu Radia Gdańsk ojciec Tomasz Kwiecień OP, liturgista, absolwent papieskiego instytutu liturgicznego Anselmianum w Rzymie, wykładowca w kolegium filozoficzno teologicznym dominikanów w Krakowie, autor książki „Modlitwa w stylu retro” i jeszcze w studiu w Warszawie Pan Paweł Kula, autor niezwykłych zdjęć w albumowej edycji książki „Duch liturgii” Świadczą one jak mówią wydawcy o duchu liturgii wcielonym w codzienne życie licznej wspólnoty mnichów prowadzących swe życie według reguły św. Benedykta
Jeśli ktoś nawet przeglądając tę wspaniałą książkę nie jest specjalnie zainteresowany, albo nie bardzo rozumie znaczenie liturgii, to oglądając te zdjęcia właściwie zrozumie wiele.
Kard. Joseph Ratzinger już jako papież Benedykt XVI w adhortacji apostolskiej Sacramentum Caritatis konsekwentnie podejmuje temat Eucharystii i zwraca uwagę, że reforma liturgiczna po Soborze Watykańskim II w niektórych wypadkach doprowadziła do „nienaturalnego przerwania ciągłości w historycznym rozwoju samego sprawowania Najświętszej Eucharystii”. Takie też są refleksje w książce „Duch Liturgii”. Co to znaczy nienaturalne przerwania ciągłości w historycznym rozwoju samego sprawowania Najświętszej Eucharystii? Ojciec Tomasz?
ojciec Tomasz Kwiecień OP: Ja się od razu zastrzegę, bo ja jestem rocznik zakończenia Soboru, w związku z tym mogę mówić o tym tylko ze słyszenia, z doświadczenia moich starszych współbraci. Myślę że ksiądz profesor z racji doświadczenia będzie miał też bardzo ciekawą perspektywę. Jeżeli mogę streścić myśl kard. Ratzingera, to dla niego to nienaturalne przerwanie ciągłości było związane z tym, że nigdy wcześniej nie dokonało się tak głęboko. To była zmiana tak radykalna jak żadna inna wcześniej. Ratziger twierdzi, że zmiany liturgii dokonywały się zazwyczaj w sposób stopniowy. Porównuje to zmiany w swojej książce do przycinania drzewa owocowego. Co jakiś czas trzeba jakieś przyrosty przyciąć żeby to wszystko dobrze rosło i owocowało. Natomiast ta zmiana która się dokonała po soborze w oczach Ratzingera jest zmianą, która jest właściwie pocięciem tego wszystkiego na talarki i zrobieniem z tego zupełnie nowej jakości. Taka przynajmniej wydawałaby się jego ocena.
ksiądz profesor Bogusław Nadolski : Ale przecież przerwanie to znaczy coś niepokojącego, coś co budzi niepokój, prawda, że coś było i nagle zostało przecięte. To nie jest tylko przystrzyżenie krzewów.
o. T.K. OP: No więc właśnie nie jest to tylko przystrzyżenie krzewów, bo do tej pory było to przystrzyganie krzewów, a w tym momencie jest to zbudowanie czegoś zupełnie nowego ze starych elementów, ale jednak zupełnie nowego. I taka jest opinia Ratzingera, opinia kontestowana, nie wszyscy się z nią zgadzali. Natomiast ja bym chciał zwrócić uwagę na taki z perspektywy czysto liturgicznej, że to nie jest ściśle rzecz biorąc pierwszy taki przypadek. Oczywiście jest to pierwszy przypadek w historii chrześcijaństwa gdzie tak daleko została wykonana reforma liturgii. Zmiany poszły tak daleko i w tak znaczy sposób w tak krótkim okresie czasu. Ale przecież te zmiany były przygotowane przez wiele wieków narastania pewnej mentalności. I ta mentalność urodziła się już przecież po Soborze Trydenckim, który był chyba pierwszym w historii chrześcijaństwa zachodniego momentem gdzie w ogóle w dziedzinie liturgii tak dalece weszła władza centralna, został opublikowany Mszał centralny, Mszał Watykański, Mszał tzw. Piusa V. Wcześniej liturgie średniowieczne to były liturgie diecezjalne, liturgie na małym terenie. One były tą samą rodziną rytów, to jednak mimo wszystko były ryty które rosły od dołu. Pierwszym takim zasadniczym momentem rozpoczęcia nowej mentalności w formowaniu liturgii jednak był Sobór Trydencki, nawet jeżeli nie poszedł tak daleko w zmianach, to jednak rozpoczął pewien sposób myślenia który umożliwił takie zmiany, które stały się później.
M.G.: Do Mszału Piusa V jeszcze wrócimy, teraz bardzo proszę ksiądz profesor Bogusław Nadolski.
Ks. B.N.: Właśnie to przerwanie ciągłości to dosyć mocne powiedzenie. Jest pewna nowość, a więc nie ma przerwania. Można powiedzieć i tak i nie, bo przecież to jest ta sama liturgia, ale warunki w jakich się ona realizuje, są tak radykalnie inne. Jest mentalność, zmiana mentalności, że można odnosić ewentualnie wrażenie o pewnym przerwaniu, ale w gruncie rzeczy to jest ta sama liturgia, to samo uświęcenie człowieka i uwielbienie Boga.
Paweł Kula: Myślę, że liturgia, ja tu nie jestem specjalistą, więc mogę tylko mówić jako zwykły człowiek Kościoła, świecki i człowiek, który w dużej mierze miał możliwość zetknięcia się z liturgią tradycyjną między innymi w opactwie, ale nie tylko, przecież i w Warszawie jest ona sprawowana i w innych miejscach w Polsce. Jednocześnie mam też możliwość zetknięcia się gdzie indziej z nową liturgią. I… jednak oczywiście Kościół jest ten sam, ale ta liturgia się zmieniła bardzo. Ja sobie wyobrażam, czytałem wspomnienia ludzi, którzy odbierali ją po zmianie i sam odczuwam tą zmianę jako często bolesną.
M.G: Aż tak?
P.K.:Tak
M.G: No dobrze. Ponieważ padają tutaj bardzo różne refleksje: przerwanie i nie przerwanie, bolesne…
Ks. B.N.: Byłoby źle, gdyby ta liturgia była ta sama, czy taka sama jak po Trydencie czy też w czasach powojennych czy nam współczesnych. No właśnie ta odpowiedz ludzi, która się wyraża w liturgii ona się musi zmieniać, bo ludzie się zmieniają.
M.G.: Bo Kościół jest żywy
Ks. B.N.: Naturalnie, to jest żywy organizm.
M.G.: Dobrze, ale żebyśmy nie błądzili, tylko prosiłabym o sprecyzowanie jaki wobec tego był główny zamysł Konstytucji Sacrosanctum Concilium? Jaki był główny cel tej reformy liturgicznej?
Ks. B.N.: Jasno określony, a mianowicie odkryć na nowo liturgię, zbliżyć człowieka do liturgii, ale właśnie konkretnego człowieka i jestem przekonany że ten zasadniczy cel został osiągnięty.
M.G.: Został osiągnięty, tak? Czyli to co kard. Joseph Ratzinger powiedział, że SWII podjął próbę wprowadzenia Ludu Bożego do wewnętrznej przestrzeni liturgii, że takie było założenie. Czy to znaczy, że zdanie księdza profesora to udało się zrealizować, tak?
Ks. B.N.: No oczywiście
M.G.: To dlaczego to jest bolesne?
Ks. B.N.: Żadna reforma, żadna odnowa nie dokonuje się w 100%. To jest normalny proces. Stąd też zasadniczo, ja pomijam procenty, został osiągnięty.
Ja mam pewne porównanie uczestnictwa wiernych w liturgii przed soborem. Sam odprawiałem Msze św. w rycie właśnie trydenckim. No to przecież teraz nie do porównania jest uczestnictwo wiernych na przykład w Triduum Paschalnym: Wielki Czwartek, Piątek Sobota. Nie ma porównania i to jest wielki sukces. No, a naturalnie, że liturgia jest procesem, tzn. się ciągle dokonuje. Przecież jesteśmy świadkami w ogóle rozwoju teologii, a to musi mieć swój odpowiednik. Tak samo odkrywanie nowych rękopisów, manuskryptów, tak samo badanie tych manuskryptów nowoczesnymi metodami. Więc to nam ogromnie rzuca światło na rozumienie liturgii i w konsekwencji na uczestnictwo.
M.G.: Ojcze Tomaszu?
o. T.K. OP: Kłopot jest trochę pokoleniowy. Ksiądz należy do pokolenia które pamięta tamtą liturgię i ją celebrowało. Ja jestem z pokolenia, które się rodziło w latach Soboru. Pan Paweł. zdaje mi się, jest troszkę młodszy ode mnie, prawda? Mam wrażenie, że my mamy trzy zupełnie różne podejścia do tego tematu, także z tego względu.
Ks. B.N.: To tym lepiej
o. T.K. OP: Tak oczywiście, bo ja należę do pokolenia które, ja pamiętam, że z Ks. prof. rozmawialiśmy kilka lat temu na sympozjum w Krakowie na ten sam temat i myśmy już wtedy wymienili swoje poglądy związane z tym ze to jest naturalnie pokoleniowe.
Ks. prof. należy do pokolenia, które znało starą liturgię i to znało ją w sposób całkiem realistyczny, znało ją taką, jaką ona była, jaka ona była rzeczywiście celebrowana wtedy. Pan Paweł zna ją taką, jaka jest celebrowana teraz. Ja też ją znam taką, jaka jest celebrowana teraz i nie mam do niej żadnego emocjonalnego stosunku, poza tym, że jeszcze byłem chrzczony w starym rycie i po łacinie i z wszystkimi tymi starymi obrzędami, ale już nie pamiętam mszy tamtej, tylko Mszę przejściową. Pamiętam jeszcze tę Mszę, która była między Mszą aktualną, a Mszą Trydencką. Był taki krótki okres, to się nazywało Missa Normativa bodajże. I ja bym powiedział tak, że kłopot jest emocjonalny w dużej mierze i on się zasadza na kilku rzeczach. Przede wszystkim wydaje mi się na tym, że kiedy rozmawiamy o pięknym starym rycie
i beznadziejnym nowym rycie
Ks. B.N.: Uuu, ale dlaczego beznadziejnym?
o. T.K. OP: Ja powiem tak Ks. prof., ja po prostu cytuje.
M.G.: Odwróciły się role.
o. T.K. OP: Albo kiedy mówimy o wspaniale otwartym na czynne i aktywne uczestnictwo współczesnym rycie i całkowicie zamkniętym na uczestnictwo czynne rycie starym, to w dużej mierze nie mówimy o tych samych rzeczach. Mam wrażenie, że mylimy troszkę poziomy. Bo jednym poziomem jest to, co się znajduje w księgach liturgicznych czy to będzie mszał Piusa V czy to będzie mszał Pawła VI. A z drugiej strony jest jeszcze poziom praktycznej celebracji i ja bym powiedział tak, ja znam akurat różne środowiska liturgiczne. Znam również środowisko w Warszawie, które celebruje liturgię w obrzędzie Jana XXIII, czyli wg Mszału Piusa V i w zeszłym roku głosiłem tam rekolekcje i miałem poczucie rzeczywiście intensywnej modlitewnej atmosfery naprawdę aktywnego i czynnego, świadomego uczestnictwa tych ludzi w liturgii
Ks. B.N.: Ale zapewne to było środowisko takie elitarne.
o. T.K. OP: No bo to w ogóle są środowiska elitarne, właśnie o tym chcę powiedzieć, że jakby współczesne środowiska które celebrują liturgię wedle „starego rytu” to są środowiska elitarne
Ks. B.N.: Ale nie wszędzie, nie można tak tego uogólniać. Ja też specjalnie poszedłem na taką liturgię no to patrzałem na twarze tak trochę właśnie po faryzejsku, no z ciekawością to to nie mogę tego powiedzieć. A pamiętam ze swojej młodości, gdy byłem w gimnazjum, to właśnie mój profesor od łaciny to chodził na Mszę św. z Pismem Świętym w języku greckim i tym się rozkoszował. No, ale inne kręgi, to przecież wiadomo, że w tym czasie odmawiały różaniec czy się modliły do świętych, to trzeba też uznać. Więc liturgia nie może być elitarna, tylko to nie jest sprawa jakiś …? To jest dzieło wspólne, przecież etymologicznie nasze działania, wspólne, wspólnotowe działania więc trzeba by to uwzględnić.
M.G.: Wracając do tego co stare co nowe czyli do Mszału dlaczego tak się stało że publikacja Mszału Pawła VI wiązała się z wprowadzeniem po półrocznym tylko okresie przejściowym całkowitego zakazu używania poprzedniego Mszału promulgowanego przez Piusa V w 1570r. czyli po soborze trydenckim. Czy takie wydarzenia miały miejsce w Kościele kiedykolwiek czy to był precedens? Dlaczego tak się stało? Czy to znaczy że tamten Mszał już był nieważny już był niedobry? Podobno zdarzało się że amerykańscy duchowni katoliccy palili ten stary Mszał, bo jak twierdzili byli nim zestresowani.
Ks. B.N.: Takie skrajne wypadki to się zawsze zdarzają także nie można ich brać jako normę natomiast to tzw. vacatio legis czyli obowiązywanie danego dokumentu czy danej księgi liturgicznej ono jest różne. Nieraz jest tam dwa miesiące po to żeby było przetłumaczone.
M.G.: Ale czy to nie było, przepraszam księże profesorze, właśnie przecięcie ciągłości
Ks. B.N.: Nie, nie, nie. Dlaczego? Chodziło o to żeby wreszcie rozpocząć realizowanie soboru, a nie czekać
M.G.: A czym się różniły te Mszały wobec tego? Ten Mszał Piusa V od Mszału Pawła VI? Czym zasadniczym?
Ks. B.N.: Przede wszystkim różniły się sposobem sprawowania liturgii. W języku narodowym to jest jedno, to jest kolosalna różnica a potem właśnie w sposobie twarzą do ludzi – a więc komunikacja i tak dalej bez podkreślania takiego elementu klerykalizmu ja jestem najważniejszy prawdaż w centrum liturgii stoję
P.K.: Ojciec Święty czy też wcześniej kard. Ratzinger pisał, że liturgia nie może być fabrykowana przez specjalistów i jednak to zerwanie no gdyby tego zerwania nie było to nie byłoby problemu. Wielu ludzi odczuło to boleśnie i myślę że dalej odczuwa czy też odczuwało bardziej teraz mniej to po pierwsze. Po drugie ksiądz mówi o mszy wspólnotowej, że celebrans jest w centrum. Obawiam się, że , o tym też pisze Ratzinger właśnie w książce wokół której jest nasza dyskusja , że właśnie nowa forma jest klerykalna ponieważ ksiądz musi być konferansjerem. Dużo zależy w liturgii od jego roli, od jego sprawności recytatorskiej, aktorstwa. Odwrócenie księdza do ludzi sprawia że liturgia staje się wspólnotą zamkniętą wręcz.Tak i to są stwierdzenia Ratzingera
M.G.: I że kapłan jest ważniejszy niż Bóg, bo uwaga wszystkich skupia się na nim a nie na krzyżu.
P.K.: Jest w centrum, dosłownie jest w centrum. Ja mam doświadczenia – ksiądz może wywołał mnie do tablicy bo to jest raczej ten aspekt który wywołuje ból, ponieważ zamiast się koncentrować na istocie liturgii, na Bogu, często musimy się koncentrować na człowieku
Ks. B.N.: Trzeba by zasadniczo rozróżnić założenia reformy czy odnowy liturgicznej od wykonania. To są dwie różne rzeczy i przede wszystkim trzeba podkreślić te założenia, które są wspólnotowe i on w imieniu Chrystusa sprawuje tę liturgię, natomiast wykonanie bywa różne bo tego nie unikniemy, dlatego konieczna jest edukacja, formacja również księży ponieważ byli przyzwyczajeni do tego przewodniczenia, decydowania o wszystkim dlatego to dalej im zostało.
M.G.: Ja myślę księże prof. , że z tym są jeszcze i poważniejsze problemy i ma to jeszcze głębsze znaczenie, ale jeśli pozwolą państwo wrócimy do celebracji versus populum czyli twarzą do ludu za chwilę.



c.d.n.

Kobiecość

"Ogromny upadek wiary w naszych czasach przejawia się w zaniku kobiecości.
Głęboką symboliką jest zasłona noszona przez kobiety - daleko głębsze, symboliczne znaczenie ma ma odrzucenie wszelkiej zasłony - odsłonięcie się. Doniosłe i ważne chwile w życiu kobiety ukazują nam ją zawsze osłoniętą welonem: tego samego symbolu używa panna młoda w dniu zaślubin, wdowa i zakonnica. Znaki zewnętrzne nie są nigdy pozbawione istotnego znaczenia; przeciwnie- wynikają zwykle z jakiejś głębszej myśli i pobudki i uzmysławiają tę myśl czy pobudkę. A jeżeli zastanowimy się poważnie nad tym, a potem z tego wyższego punktu widzenia spojrzymy na modę, okaże się niezawodnie, że zdradziecka ta władczyni obnażyła niejako duszę kobiety i ukazuje nam całą bezdenną próżnię i bezmyślność swych poddanych. Zdarcie z kobiety wszelkiej zasłony równa się strąceniu jej z piedestału. Kobieta oddana najbardziej poniżającej niewoli, jaką jest kult własnego ciała - i to w czasach ogólnej nędzy jej bliźnich - to niewątpliwie istota potworna, która zerwała wszelkie węzły łączące ją z jej metafizycznym celem. Tu nie ma już mowy o dzięcięco-naiwnej niewinnej próżności, tu wydobywa się na jaw ohydna maska - zaciera się całkowicie podobieństwo - pozbawiona oblicza maska kobiecości. I ta pozbawiona wszelkich ludzkich cech maska, to ciało bez duszy, jest jaskrawszym wyrazem nowoczesnego bezbożnictwa. Ruta Schaumann podkreśla tę samą myśl, mówiąc w liście "Cheliona do Kletusa": Prawdziwe kobiety są ciche i pragną ciszy. - Pokaż mi kobietę, która by pisała o tym, co dotyczy jej samej. - Milczałaby, gdyby o nią chodziło, w milczeniu bowiem życie, mowa śmiercią. - Tajemnica jest owocna, co ujawnione, zamiera.


W legendzie "Papież z getta" opowiada Gertruda le Fort, że stary rabbi Natan ben Jechiel kazał osłonić twarz swojej ślepej wnuczki Trofei, zanim zostanie przyjęta do szkoły, w której miała pobierać nauki wspólnie z młodzieżą męską. "Dlaczego zasłaniać tę, która jest naszym promykiem słońca i pociechą? Czyż potrzebuje się wstydzić, że jest kobietą?" pyta rabbi Natana matka dziewczęcia, Miriam. Na to odpowiada rabbi: "Kobiecie nie przynosi zasłona wstydu, ale jest jej zaszczytnym odznaczeniem. Albowiem siła twierdzy polega na tym, że bramy jej są zawsze zamknięte. A kobieta jest twierdzą, ostatnim murem obronnym kązdego narodu. Jeżeli upadnie mężczyzna - jego ukarze Bóg - gdy upadnie kobieta - karze Bóg cały naród".



Dr. Piotr Ketter "Chrystus a kobiety"

2009-02-13

Ubóstwo nieimprowizowania

Innym niebezpieczeństwem jest tworzenie się jakiejś elity tych, którzy umieją improwizować. Liturgia, jaką daje Kościół, jest bogactwem ubogich, którzy nigdy nic powiedzieć nie potrafią. Lepiej, by wszyscy przyjęli ten poziom ubóstwa, by się wzbogacić nie swoją osobistą twórczością, ale twórczością całego Kościoła poprzez tradycję.



brat Max z Taize

Rodzice są odpowiedzialni za wiarę dzieci

Dopóki istnieje praktyka chrztu niemowląt, formą podstawową katechumenatu musi być katechumenat rodzinny i urzędowym katechetom nie wolno brać na siebie całej odpowiedzialności za religijne wychowanie, skoro podstawy wychowania są w rękach rodziców



ks. Wojciech Danielski

2009-02-11

Rok liturgiczny

Rok litrugiczny to piękna katedra duchowa: święta są jej ołtarzami, niedziele kolumnami, dnie poświęcone poszczególnym świętym jej rozetami i pałającymi witrażami, okresy liturgiczne, Adwent, okres Bożego Narodzenia, Wielki Post, Wielki Tydzień, uroczystość wielkanocna – jej portalami, Narodzenie i Zmartwychwstanie jej dwiema wieżami, a święta Matki Boskiej – kaplicami, w których wszyscy zbłąkani i wszyscy strapieni, znajdują ucieczkę i pewny przytułek.



Piotr van der Meer de Walcheren* „Dziennik nawróconego”



*P. van der Meer de Walcheren – ur. w 1880 r. w Utrechcie, w rodzinie kalwińskiej, ale przesiąkniętej całkowicie duchem ateizmu. Studiował na uniwersytecie w Amsterdamie, gdzie uzyskał doktorat z filologii klasycznej. Początkowo zafascynowany socjalizmem, jakiś czas spędził wśród proletariatu, poznając w tym czasie swoją przyszła żonę Krystynę. Po nawróceniu w roku 1933, po 30 latach wspólnego życia, małżonkowie pożegnali się przy bramie klasztoru benedyktynek w Solesmes; Piotr wstąpił do benedyktynów w Ossterhout.

O Komunii

Gdy kapłan kładąc święta Hostię w zgłodniałe usta mówi: Corpus Domini nostri Jesu Christi custodiat aninam tuam in vitam aeternam, wielka cisza zstępuje naraz na duszę; burze milkną, wiatry opadają, tak jak opadły, ustępując wielkiemu pokojowi na wodach galilejskich, gdy obudzony Jezus jednym ruchem ręki uciszył wzburzone fale rozhukanego jeziora. To przypomniałem sobie dzisiaj, gdy zbliżała się do mnie Hostia święta. Niewypowiedziane światło promienieje Boskiego Ciała, namiętności i niepokoje milkną i stają się niewidoczne, a ten, który przyjmuje Komunię św. jest jak monstrancja, w której spoczywa uwielbione ciało naszego Boga.



Piotr van der Meer de Walcheren* „Dziennik nawróconego”



P. van der Meer de Walcheren – ur. w 1880 r. w Utrechcie, w rodzinie kalwińskiej, ale przesiąkniętej całkowicie duchem ateizmu. Studiował na uniwersytecie w Amsterdamie, gdzie uzyskał doktorat z filologii klasycznej. Początkowo zafascynowany socjalizmem, jakiś czas spędził wśród proletariatu, poznając w tym czasie swoją przyszła żonę Krystynę. Po nawróceniu w roku 1933, po 30 latach wspólnego życia, małżonkowie pożegnali się przy bramie klasztoru benedyktynek w Solesmes; Piotr wstąpił do benedyktynów w Ossterhout.

Papież pod ostrzałem

Z terrorystami się negocjuje. Przemóc niechęć i zasiąść do okrągłego stołu z komunistami to sukces, a sądząc po reakcji dużej części europejskich i nie tylko mediów, z lefebrystami rozmawiać nie można. Czymże bowiem innym jest zdjęcie ekskomuniki, jak nie jedynie otwarciem furtki, która zagradzała drogę dialogu i jednocześnie gestem dobrej woli, zachęcającym do dalszych rozmów? (...) Zdjęcie ekskomuniki nie było więc kapitulacją jak twierdzą niektórzy, ani rehabilitacją, jak przekonują inni - ani dla postawy negacji nauki Soboru Watykańskiego II przez lefebrystów, ani tym bardziej dla pełnych niewiedzy, chorych - trzeba nawet powiedzieć - poglądów niektórych przedstawicieli bractwa, w tym szczególnie bp. Richarda Williamsona. Duchowni zresztą nadal pozostają w kościelnej karze suspensy. Wydawało się, że do czasów zbiorowej odpowiedzialności nie ma już powrotu. Okazuje się, że w tym przypadku jednak wróciły te czasy. Z jednej strony nikt rozsądny nie domaga się zamrożenia dialogu ze światem islamu tylko dlatego, że znaczącą jego postacią jest Osama Bin Laden. Nikt też nie nawołuje do zerwania stosunków dyplomatycznych z Izraelem, choć znalazłoby się kilku Żydów ogarniętych antykatolickimi fobiami. Z drugiej strony pada argument, że należy wykluczyć dialog z lefebrystami, ponieważ w tej grupie znajduje się bp Williamson. Dialog prowadzi się m.in. po to, żeby doprowadzić do zmiany postaw, przekonań i poglądów, które są błędne.



Ks. Paweł Rozpiątkowski "Papież pod ostrzałem" - Niedziela

2009-02-08

Znaki i symbole w Liturgii

Człowiek także w życiu społecznym potrzebuje znaków i symboli. Jak wykazują badania psychologów i socjologów człowiek jest rytualistą, nie może się obejść bez znaków, symboli i obrzędów, a niektórzy nawet poprawiają tradycyjną definicję człowieka jako animal rationale i mówią, że homo est animal symbolicum (E. Cassirer). Próba stworzenia chrześcijaństwa w duchu racjonalistycznym bez znaków, bez obrzędów jest nie tylko zniszczeniem liturgii, ale jest wymierzona przeciwko samemu chrześcijaństwu, w którym znaki widzialne mają przecież ostateczne uzasadnienie w Chrystusie, który jako Bóg wcielony jest znakiem i obrazem Ojca, oraz w Kościele - znaku Chrystusa, kontynuującym jakby Jego Wcielenie. Kościół nie może więc zrezygnować z obrzędów liturgicznych, ze swej sakramentalnej symboliki



ks. Jerzy Grześkowiak "Liturgiczna wspólnota. Desakralizacja liturgii?"

Bunt teologów i jego przyczyny

"Buntu części teologów, a nawet hierarchów i histerii mediów nie da się usprawiedliwić wiernością soborowi. Ich przyczyn trzeba więc szukać gdzie indziej.

A tkwią one nie tyle w soborze, ile w nadziejach, jakie wzbudził on w części opiniotwórczych środowisk. Ich zdaniem miał on być odrzuceniem starego nauczania, zwyczajów i tradycji i całkowitym przyjęciem nowoczesności. Ze zmiany języka i formy wypowiedzi wyciągnięto (nieco na siłę) wniosek, że zmieniła się też treść i już niebawem (gdy tylko odrzuci martwą literę, a przyjmie żywego ducha soboru, albo gdy zwoła sobór watykański III) Kościół zaakceptuje nie tylko kapłaństwo kobiet i antykoncepcję, ale też aborcję i eutanazję, a klerykalną mszę świętą czy paternalistyczną spowiedź zastąpi zbiorową psychoanalizą.



Tomasz Terlikowski

2009-02-06

Liturgia




Liturgia nie powinna zamieniać się w wielki, masowy spektakl, który wymaga reżyserów i genialnych aktorów.



Benedykt XVI

Były mason o zmianie formy sprawowania Mszy

Choć było mi żal z powodu niektórych zmian w rytuale Mszy Świętej, które pozbawiają ją pewnych aspektów energetycznych znanych budowniczym katedr i niektórym ezoterykom, jednak ostatecznie uważam, że przybliżenie ołtarza do zgromadzenia (oraz fakt że kapłan jest zwrócony do niego twarza), przyczynił się do zlikwidowania barery psychologicznej. Do tej pory wierni mogli odnosić wrażenie, jakoby Kościołem był jednynie kler, nie zaś wspólnota ludzi ochrzczonych. Obecny układ lepiej pozwala widzieć w naszych pasterzach - jeśli tylko chcą to uznać oni sami, a zdarza się to coraz częściej - ludzi tak samo grzesznych jak my, a zatem ludzi, którzy powinni każdemu okazywać miłość i zrozumienie. W ten sposób nietolerancja staje się niemożliwa. A w każdym razie nie może już odnosić się do całego Kościoła, lecz co najwyżej jest cechą poszczególnych osób, które będą musiały zdać z tego sprawę przed Panem.



Maurice Caillet "Byłem masonem Z mroku loży do światła Chrystusa"

Kazanie




Kazanie powinno trwać około dziesięciu minut, w myśl zasady: pierwsze pięć minut dla Boga, drugie dla człowieka, trzecie dla diabła



o. Leon Knabit "O Mszy świętej"

2009-02-05

Znak krzyża




"Znak krzyża kreślony na całym ciele przyjął się dopiero w średniowieczu. Dawniej odwrotny był także kierunek wykonywania znaku. Żegnano się bowiem od strony prawej do lewej. Taka kolejność miała swoją symbolikę. Przeniesienie ręki z czoła na pierś przypominało tajemnicę Wcielenia - przejście Chrystusa od Ojca do ludzi, przeniesienie ręki ze strony prawej na lewą - rozszerzeżenie zbawienia z Żydów na pogan. Tak żegnają się i dzisiaj prawosławni."



o. Leon Knabit "O Mszy świętej"

Rytualizm a zrozumiałość Liturgii

"Powinniśmy znaleźć właściwy środek między rytualizmem, w którym akcja liturgiczna, niezrozumiała dla obecnych i nie pozostająca do nich w żadnej relacji, jest odprawiana tylko przez kapłana, a maniakalnym pragnieniem zrozumiałości, które w końcu zmienia całość dzieło ludzkie, odbiera mu katolicki wymiar i obiektywny charakter Tajemnicy. Liturgia poprzez wspólnotę ludzi wierzących i w wierze rozumiejących powinna mieć swoją własną siłę promieniowania, która następnie również dla niewierzących i dlatego nierozumiejących staje się wezwaniem i nadzieją. Powinna jako opus Dei być miejscem, w którym wszystkie opera hominum mają swój kres i zostają przekroczone i gdzie tym sposobem powstaje nowa wolność, jakiej na późno szukaliśmy w libertynizmach show-biznesu"



Benedykt XVI "Nowa pieśń dla Pana"

Proboszcz showmanem?

"Proboszcz nie jest showmanem, a liturgia nie jest teatrem rozmaitości. Nie będzie się też cieszyć powodzeniem, jeśli zechce być towarzystkim kółkiem rozrywkowym. Coś takiego może się ewentualnie wytworzyć w wyniku związanych z tym spotkań i kontaktów, ale sama liturgia musi być czymś więcej. Musi ukazywać wyraźnie, że otwiera się tu pewien wymiar egzystencji, którego wszyscy skrycie szukamy: obecność tego, czego nie można zrobić samemu - teofania, Tajemnica a w niej uznanie mocy Bożej, która włada całym istnieniem i która sama tylko potrafi uczynić je dobrym, tak że przy wszystkich napięciach i cierpieniach może ono być przez nas przyjęte*"



Benedykt XVI "Nowa pieśń dla Pana"

*Dlatego błędna jest rozpowszechniona tu i ówdzie teoria, że liturgię można właściwie celebrować tylko z kapłanem, którego się zna, i tylko we wspólnocie wiernych, którą się zna. W ten sposób liturgia spada całkiem wyraźnie do poziomu pewnego obrzędu społecznego. Czymś wspaniałym w katolicyzmie jest przecież to, że żaden wierzący nie jest dla drugiego kimś obcym i że tem, gdzie jest wiara, każdy wierzący jest u siebie w domu.

Wychowanie

"Począwszy od kołyski macie rozpocząć pracę nad ich wychowaniem nie tylko fizycznym, lecz także duchowym. Jeśli bowiem wy ich nie wychowacie, same się do tego wezmą z dobrymi lub złymi skutkami. Poznawajcie dziecko od lat najmłodszych. Jeśli je dobrze poznacie, to i wychowacie je dobrze. Nie potraktujcie jego natury na opak, wbrew niej samej."



Pius XII

Łacina vs. języki narodowe

Dariusz Rosiak : Ja mam trochę co innego. Lubię chodzić do kościoła i słuchać mszy w języku, którego nie rozumiem. Zresztą do tego nie trzeba żadnych egzotycznych podróży, niedawno byłem na Węgrzech i jedyne słowo, które rozumiałem podczas mszy to było "Jezu". Ale oczywiście znałem całą liturgię, więc wiedziałem, co się dzieje. W Dar es Salaam wylądowałem kiedyś w kościele, gdzie czarna Matka Boska nosiła na plecach czarnego Jezusa, wszyscy apostołowie, bohaterowie wszystkich stacji Drogi Krzyżowej byli czarni i msza przypominała koncert muzyki etnicznej. A równocześnie to było moje. Dopiero w takich okolicznościach można zrozumieć, na czym naprawdę polega powszechność Kościoła, siła jego tradycji i atrakcyjność. To jest niezwykle wzruszające poza wszystkim.

Wojciech Cejrowski: To, co pan mówi, to jest laudacja na cześć łaciny w Kościele. Ja wiem, że języki narodowe przybliżyły ludziom treści liturgii, ale przecież po kilkunastu czy kilkudziesięciu latach my i tak nie słyszymy, co ksiądz do nas mówi. Powtarzamy pewne formułki mechanicznie, przecież gdy ktoś co tydzień wypowiada Credo, to nie dokonuje za każdym razem rozbioru logicznego tego, co mówi, tylko mantruje. To już lepiej po łacinie - tymi samymi słowami na całej planecie.




http://www.rp.pl/artykul/190046.html

Milczenie i cisza

"W rzeczywistości głośne modlitwy nie są tak ważne. W nabożeństwie Kościoła dużą rolę gra milczenie i cisza, która rozciąga się na cały Kanon i dotyczy nie tylko kapłana, ale i samych wiernych. Nie oznacza ona wcale biernej bezczynności, przeciwnie, jest momentem aktywnych wysiłków wewnętrznych"



o. Paweł Szczaniecki OSB "Służba Boża w dawnej Polsce"

Swojska Liturgia?

"Istnieje bardzo rozpowszechniona opinia, że właściwymi kategoriami soborowego rozumienia liturgii są aktywność wszystkich obecnych i odniesienie się do znającej się nawzajem i zwracającej się do siebie grupy. Nie tylko kapłan, ale niekiedy nawet biskupi mają poczucie, że nie są wierni Soborowi jeśli odmawiają wszystkie modlitwy tak, jak zawarte są one w mszale; trzeba włączyć przynajmniej jedną "kreatywną" formułkę, choćby była ona zupełnie banalna. Zaś familiarne pozdrowienie obecnych, a w miarę możności także przyjazne życzenia na pożegnanie stały się już obowiązkową częścią składową świętej akcji, od której mało kto odważa się uchylić"



Benedykt XVI "Nowa pieśń dla Pana"